Brazylia przez wiele osób uważana jest za absolutnie najlepsze miejsce na świecie na kitesurfing. Pewny wiatr, ogromne piaszczyste plaże, słońce i ciepły ocean oraz przyjaźni ludzie tworzą niezapomnianą atmosferę oraz perfekcyjne warunki na kitesurfing.W cyklu artykułów prezentujących Kitesurfing w Brazylii spróbuję podzielić się z Wami doświadczeniami nabytymi podczas kilku pobytów w tym niesamowitym kraju. Mogą się one szczególnie przydać osobom planującym samodzielny wyjazd, bez pomocy specjalistycznych biur podróży czy też zorganizowanych wyjazdów.
Oto druga część zawierająca informację o tym, co czeka nas na miejscu.
(część pierwszą znajdziesz tutaj)
Brazylia część 2 – na miejscu.
Bezpieczeństwo.
Fortaleza oraz Natal uważane są za jedne z najniebezpieczniejszych miast na świecie. Na szczęście większość mniejszych miejscowości, gdzie uprawia się kitesurfing, uważana jest za bezpieczne. Umówiony transfer powinien przewieźć nas bez zagrożeń z lotniska na miejsce, choć mijane domy otoczone drutami pod prądem, czy też fakt, że po zmroku nie obowiązuje nakaz zatrzymywania się na czerwonym świetle nie tworzą bezpiecznej atmosfery. Generalnie można przyjąć, że im dalej od dużego miasta, tym bezpieczniej.
Jak wspomniałem wcześniej, obowiązującą walutą jest real brazylijski. W miejscach (pensjonatach, bazach wind- i kitesurfingowych, ale nie restauracjach) prowadzonych przez cudzoziemców często przyjmowane są płatności w euro. Zdarza się, że właściciele pensjonatów mogą pomóc wymienić euro lub dolary na reale. Poza tym możliwości wymiany waluty poza dużymi ośrodkami miejskimi są ograniczone. W mniejszych miejscowościach raczej nie spotkamy bankomatów. Jeśli o bankomatach mowa, nie zaleca się korzystania z urządzeń nie znajdujących się w środku banków – w urządzeniach dostępnych z zewnątrz łatwo można stać się ofiarą skimmingu. Nie powinno być natomiast problemów z płatnościami kartą w miejscowościach turystycznych. Co więcej, kurs po którym bank rozliczy transakcje może być korzystniejszy niż ten, po którym kupowaliśmy gotówkę w kantorze. Przy płatności kartami zaleca się zachowanie podstawowych zasad bezpieczeństwa, podobno proceder klonowania kart płatniczych jest powszechny. Słyszałem też o zdarzeniach zawyżonego obciążania karty przy wypożyczaniu samochodów.
Osobiście doświadczyłem dziwnych procedur przy płatności kartą. Na lotnisku w Fortalezie płatność kartą za bagaż wymagała podpisania dwustronicowego formularza w języku portugalskim, na szczęście nie była to umowa darowizny mojego majątku na fundusz organizacji igrzysk olimpijskich, ale do dziś nie jestem pewien co podpisałem. Innym razem, płatność za pensjonat nie była możliwa bez podania adresu e-mail. Okazało się, że jest to niezbędne do przesłania mi potwierdzenia płatności i rachunku.

Przyroda nie stwarza turystom poważniejszych zagrożeń. Nie spotkamy jadowitych węży, wirusów tropikalnych chorób. Nie słyszałem też o atakach rekinów (co zdarza się częściej w miejscowościach położonych na południe, na przykład na plażach Recife). Uciążliwość mogą sprawiać pojawiające się nocą komary (łóżka w pousadach zazwyczaj wyposażone są moskitiery). Należy uważać na dziwne bąkopodobne owady (szczególnie na północy) mogące boleśnie użądlić, jak również na nieprzyjemnie parzące rośliny. Słyszałem też, choć na szczęście nie doświadczyłem, o robakach potrafiących zagnieździć się pod skórą. Inny – brzmiącym śmiesznie, ale całkiem realnym – zagrożeniem są spadające z dużej wysokości kokosy. Trafienie w głowę może zakończyć się tragicznie.

Ludzie
Brazylijczycy generalni są bardzo otwarci i przyjaźnie nastawieni do cudzoziemców. Luźne i swobodne podejście do życia nie przekłada się na niższy standard pracy i usług. Raczej też nie doświadczymy procederu „dojenia” cudzoziemców. Ceny w miejscach turystycznych są oczywiście wyższe, ale nie spotkałem się z procederem „specjalnej” taryfy dla cudzoziemców, bądź innymi formami naciągania. Duży problem może stanowić komunikacja – Brazylijczyk mówiący po angielsku jest równie rzadkim zjawiskiem jak Europejczyk władający portugalskim (nie licząc Portugalczyków oczywiście). Ze względu na podobieństwo, osoby władające hiszpańskim nie powinny mieć kłopotów z porozumieniem się. Po angielsku będą czasem mówić właściciele pensjonatów, restauracji, bądź baz i szkółek kitesurfingowych, będący osiadłymi na miejscu cudzoziemcami. W tym języku również porozumiemy się na lotnisku. Fakt, że korespondencja e-mail z pensjonatem, gdzie planujemy mieszkać była prowadzona po angielsku bynajmniej nie gwarantuje, że na miejscu porozumiemy się w tym języku.

Mieszkanie i jedzenie
Na spotach (bądź miejscowościach, z których na spoty się dojeżdża) mieszkamy w pousadach, co oznacza pensjonat lub rodzaj hotelu z bungalowami. Standard mieszkania jest przyzwoity, pokoje zazwyczaj są czyste i dobrze utrzymane, często wyposażone w klimatyzację, zaś na ternie pousady znajduje się niewielki basen. Niemniej możemy w pokojach spodziewać gości w postaci wszędobylskich mrówek, gekonów czy żab. Standardowo o pousadach podawane są śniadania (cafe da manha), w ramach których serwowane – oprócz pieczywa, wędlin czy serów, dżemów – są różnorodne, często niespotykane w Europie owoce, kuliki „chleba serowego” (pao de queijo), jajecznica (ovos mexidos) bądź jajka smażone (ovos fritos) oraz placki z manioku (tapioca).
Większość pensjonatów udostępnia wifi, podobnie jak wiele restauracji i kawiarni. Niektóre miejscowości udostępniają też jest ogólnodostępną sieć wifi. W miejscowościach zazwyczaj dostępna jest sieć telefonii komórkowej, ceny połączeń dla polskich abonamentów są bardzo wysokie. Napięcie w gniazdkach wynosi 210-230 V, do gniazdek pasują europejskie wtyczki z dwoma cienkimi bolcami i miejscem na bolec uziemienia. Bez problemu podłączymy standardową ładowarkę do telefonu komórkowego, ale nie uda nam się wcisnąć na przykład starszego typu zasilacza do komputera wyposażonego w „grubsze” bolce, bądź „pełnej” wtyczki nie zaopatrzonej w miejsce na trzeci bolec.
Koszty noclegów mogą znacznie różnić się w zależności od miejscowości, lokalizacji i standardu, aktualne ceny można sprawdzić na portalach internetowych takich, jak booking.com. Pokoje lub bungalowy zwykle przystosowane są dla dwóch bądź trzech osób (duże podwójne łóżko plus ewentualnie „dostawka”). Koszt noclegu dla jednej osoby będzie taki sam bądź niewiele niższy niż koszt dla pary. Jeśli mamy taką potrzebę, trzeba wyraźnie zaznaczyć, że chcemy dwa osobne łóżka.

Jedzenie na mieście nie grozi problemami żołądkowymi. Koszty stołowania w restauracjach będą zbliżone do polskich – obiad z napojami to koszt rzędu 40-100 reali. Należy pamiętać, że w restauracji zawsze doliczane są koszty obsługi w wysokości 10% wartości rachunku. Taniej możemy zjeść potrawy z ulicznych grilli, bądź stołując się w mniej turystycznych barach. Jeśli przy spocie znajduje się bufet, możemy między sesjami pożywić się energetyczną potrawą z mrożonych jagód açai. Na bardziej odległych spotach pojawiają się lokalni mieszkańcy oferujący świeże, grillowane ryby, wodę kokosową prosto z orzecha lub zimne piwo z coolera.
Kitesurfing
W Brazylli, w sezonie na kitesurfing, wieje zawsze. W ciągu czterech jesiennych wyjazdów i łącznie około 60 dni poświęconych na kitesurfing, nie zdarzył mi się ani jeden dzień bez warunków do pływania. Przeważają wiatry powyżej 20, często przekraczające 30 węzłów. W moim przypadku (90 kg) oznacza to pływanie na latawcach o powierzchniach 10 i 7 m. Jeśli mamy możliwość, warto wziąć także większy latawiec (u mnie 12 m.) – rzadko, ale zdarzają się dni z wiatrem poniżej 20 węzłów, szczególnie na południowych spotach. Wiatr wieje z kierunków południowych z niewielkimi odchyleniami. Na oceanie zawsze będziemy mieli side-shore, czasami lekko odchylony do lub od brzegu.

Temperatura wody jest niewiele niższa niż temperatura powietrza. Po południu woda w lagunach może być nawet cieplejsza. Do pływanie nie potrzebna jest pianka, warto natomiast założyć chroniącą przed słońcem lycre. Buty chroniące stopy nie są niezbędne, choć na niektórych spotach zdarzają się miejsca, gdzie kamienie i muszle mogą pokaleczyć stopy. Należy też uważać na podwodne skały. Często znajdują się one tuż pod powierzchnią wody i są niewidoczne nawet w czasie odpływu.

Pływamy na otwartym oceanie, bądź w tworzących się podczas przypływu lagunach. Na oceanie zawsze pływamy w zafalowanej wodzie. Wielkość fal będzie zależała od fazy pływu. Laguny to głównie płaska woda, lub – w górnej fazie przybierającego przypływu – niesympatyczny czop. W większości spotów, z których pływamy jest w zasięgu krótkiego spaceru. W wielu miejscach np. w Barra Grande lub Prea, pousady znajdują się bezpośrednio przy plaży. Na laguny konieczny będzie dojazd, najczęściej plażą. W tym celu można wynająć buggis’a (rodzaj pojazdu na bazie VW garbusa z dużymi kołami napędowymi i stelażem z rur), bądź – w przypadku większej grupy – półciężarówkę z kierowcą. Warto pamiętać, że popularny sposób jazdy buggisem, z pasażerami stojącymi w tylnej części pojazdu może narazić nas na dodatkowe koszty w postaci mandatu. Po plaży wolno jeździć poza miejscowościami. Plaże w terenie zabudowanym należy objechać przez miasto. Po drodze na laguny mogą nas czekać przeprawy przez wodę na prymitywnych promach.

Pamiętajmy, że szeroka w czasie odpływu plaża, może się znacznie zmniejszyć w czasie przypływu. Pozostawione w czasie odpływu latawiec czy deska na plaży, daleko od wody mogą zostać zabrane przez przypływ. Podobnie droga powrotna z laguny może być nieprzejezdna przy wysokiej wodzie. W takim wypadku powrót przed nocą będzie niemożliwy. Zmrok w Brazylii zapada dużo szybciej niż jesteśmy przyzwyczajeni – faza zmierzchu jest krótka, a noc naprawdę ciemna.
